Jesienią roku 1268 wojska króla Kaedwen, Henselta, wyruszyły ku Aedirn, by odebrać południowemu sąsiadowi krainę zwaną przez Aedirnczyków Górnym Aedirn, zaś przez Kaedwenczyków Dolną Marchią. Wojska króla Demawenda wyszły im naprzeciw. Obie armie spotkały się pod krasnoludzkim miastem Vergen, gdzie na skutek użycia niszczycielskiej magii bitewnej doszło do masakry żołnierzy i rycerstwa obu królestw.
„To dopiero musiała być jatka! Ile kości! Skąd Glevissig wzięła tyle mocy?"
- Detmold, nadworny czarodziej króla Henselta, o bitwie pod Vergen przed 3 laty
Król Henselt został zmuszony do wycofania się, lecz nie zapomniał o należnej mu ziemi. Nastał rok 1271. Po trzech latach planowania i przygotowań, zebrawszy ogromne siły, ogłosił Rekonkwistę i ruszył z armią na południe, by upomnieć się o swoje…
W międzyczasie, w Aedirn doszło do królobójstwa z rąk nieznanego sprawcy. Śmierć Demawenda spowodowała chaos, w wyniku którego doszło do wojny domowej między chłopstwem, a szlachtą. Wojska królestwa są obecnie rozdarte między zwolenników wojowniczej rebeliantki, Saskii Smokobójczyni, popieranej również przez nieludzi z komand Scoia’tael, i następcy tronu, księcia Stennisa, który zgromadził resztki zdruzgotanej utratą władcy i zmęczonej walką armii. Obie frakcje są słabe, lecz nie zamierzają złożyć broni i zdają sobie sprawę z konieczności zawieszenia wewnętrznych konfliktów w obliczu przewagi wroga zza północnej granicy.
„Ten kraj żyje, czuję to. Jest jak stary, ranny niedźwiedź.
Pokryty bliznami, szczuty przez psy, ale wciąż śmiertelnie niebezpieczny. To będzie dobra wojna."
- Henselt o wojnie z Aedirn
Do kogo będzie należeć zwycięstwo?
To zależy od Was.
Poniżej znajdziecie informacje fabularne na temat całej kampani, na którą składają się larpy z serii Rekonkwista oraz Granica.
Zarówno czas, jak i miejsce akcji są ściśle związane z wydarzeniami z gry Wiedźmin 2: Zabójcy Królów. Wprowadzenia i podsumowania larpów zostały umieszczone w kolejności chronologicznej. Opowiadania zostały również ustawione według chronologii wydarzeń, niekoniecznie muszą pokrywać się z kolejnością ich publikacji na facebookowej stronie wydarzenia.
Wybory gracza w Wiedźminie 2 miały istotny wpływ na dalszy przebieg gry. Jako organizatorzy postanowiliśmy skorelować wydarzenia z poprzednich larpów z tymi właśnie wyborami. I tak, dla kampanii Rekonkwisty kanoniczne wybory w Wiedźminie 2 to:
Arjan la Valette przeżył oblężenie
Książę Stennis żyje i wrócił do stolicy Aedirn
Vergen obroniło się przed armią króla Henselta, który przysiągł uznać niepodległość nowego państwa Saskii
„Według Henselta Górne Aedirn to prastare dziedzictwo kaedwenskiej korony,
które musi wrócić do macierzy. Bezczelny pierdziel."
- Cecil Burdon, starosta Vergen
Główną osią fabularną larpa jest wojna między królestwami Aedirn i Kaedwen.
Król Henselt zaplanował główny kierunek ataku dokładnie tak samo, jak trzy lata wcześniej. Jego głównym celem było jak najszybsze zdobycie krasnoludzkiej twierdzy Vergen, leżącej niedaleko od granic. Pośpiech, jak podejrzewano, był spowodowany zbliżającym się szczytem w Loc Muinne , na którym władcy i czarodzieje Północy będą rozmawiać o nowym porządku świata. Wiele delegacji z licznych królestw Północy, a także z Nilfgaardu, zmierza na obrady w sobie tylko znanych zamiarach. Większość z nich podróżuje rzeką Pontar, zatem będą miały okazję zobaczyć inwazję Kaedwen na własne oczy…
Wiedząc o marnym położeniu Aedirn, Henselt wysłał swojego zaufanego dowódcę, by z częścią sił przeprawił się przez Pontar w innym miejscu i zaplanował marsz na Tiel, aedirnskie miasto leżące na wschód od Vergen. Na miejscu zastał nieliczne siły Aedirnczyków, dowodzone przez lokalnych możnowładców. Kaedwenczycy szybko pokonali obrońców i zaproponowali pokonanym warunki kapitulacji, które jednak nie wydają się do przyjęcia dla tych, którzy nie chcą nakładać na siebie Henseltowego jarzma.
Bitwa na przedpolach Tielu skończyła się całkowitym zwycięstwem sił Sojuszu Aedrin.
Coś co wydawało się niemożliwe, stało się faktem – ludzie, elfy i krasnoludy odłożyli na bok waśnie, by wspólnie bronić się przed inwazją Kaedwen. Dzięki temu spontanicznemu zjednoczeniu, czarno – złoto – czerwone barwy nadal powiewały dumnie nad południowym brzegiem Pontaru. Zwycięzcy, pod wodzą kapitana Dragomira z Hagge , nie marnując czasu, ruszyli w pogoń za wycofującymi się Kaedweńczykami.
Najeźdźcy z północy, pomimo początkowych sukcesów, nie zdołali pokonać obrońców Górnego Aedrin. Wewnętrzne spiski w Kaedwen znacznie osłabiły armię – doszło nawet do publicznych egzekucji niektórych oficerów. Represje ze strony kontrwywiadu nasilały się, coraz częściej żołnierz kaedweński walczył ze strachu, a nie dla króla. Bitwa dla armii Henselta była przegrana, lecz wojna trwała nadal. Oddziały, które przetrwały, wycofywały się w stronę głównego zgrupowania wojsk inwazyjnych pod Vergen, gdzie stacjonował sam król.
Granica (10-11 maja 2024) była larpem umieszczonym fabularnie między I a II aktem Rekonkwisty. Miejscem akcji Aktu II jest okolica tego samego fortu, który wybudowano podczas Granicy.
Trzy dni po bitwie na przedpolach Tielu kaedweńska Kompania Karna pod wodzą setnika Rodericha Ehrmantrauta dotarła w okolice wsi Świątniki. Żołnierze, przy wykorzystaniu do pracy miejscowej ludności, wznieśli fort w dwa dni. Pierwotnym założeniem fortu było zabezpieczenie ekspedycji geologicznej wysłanej przez króla, która miała odnaleźć rzadki minerał - malachit. Wkrótce jednak przed oblicze setnika dotarli pierwsi żołnierze generała Vanderhalla, którzy przeżyli przegraną bitwę pod Tielem. Równocześnie z nimi w okolicy pojawiło się komando ‘Eikeblader’, prowadzone przez elfa, Riordaina, który w bitwie walczył po stronie Aedirn. Okazało się, że sytuacja Kaedweńczyków jest opłakana - dlatego setnik Ehrmantraut posłał po pomoc do pułkownika Ruderyka van Dijka .
W międzyczasie wywiad Aedirn zinfiltrował kaedweński obóz. Udało im się przeniknąć do szeregów Kompanii Karnej. Mało zabrakło również do zasztyletowania setnika przez aedirnskiego szpiega. Kontrwywiad kaedweńskich tajnych służb okazał się nieudolny - w efekcie cały zgromadzony zapas malachitu przejęli ludzie kapitana Dragomira z Hagge , który nadciąga w to miejsce na czele zwycięskiej armii.
Od bitwy pod Tielem minął tydzień. Pokonane oddziały kaedweńskie, pozbawione dowództwa, dotarły w pobliże Vergen. Przedzierając się przez teren wroga napotkali na zwiadowców z położonego nieopodal wysuniętego przyczółku armii Kaedwen. Opowiedzieli o mgle, blokującej drogę do głównego obozu króla Henselta. Sytuacja stała się jasna: konieczne będzie stawienie czoła nadciągającej aedirnskiej pogoni. Kaedweński dowódca, pułkownik Ruderyk Van Dijk , zarządził przygotowanie się na nieuniknione. Pierwszym krokiem stało się spacyfikowanie miejscowej ludności, która mogłaby zasilić szeregi przeciwnika.
Zwycięstwo kapitana Dragomira z Hagge wzbudziło ogromny entuzjazm w całym Górnym Aedirn. Ochotnicy masowo wstępowali do sił Sojuszu. Nie było wsi, z której by ktoś się nie zaciągnął. Niestety, znacznie spowolniło to pościg za Kaedweńczykami. Część „rekrutów” było w rzeczy samej pospolitymi złodziejami, którzy korzystając z zamieszania, skradli wojskowe zapasy żywności. W efekcie Aedrinczycy byli kilka godzin marszu w tyle. Godzin, które miały okazać się kluczowe…
Bitwa pod wsią Świątniki, u ujścia Alby, zakończyła się zdecydowanym, lecz nie całkowitym zwycięstwem połączonych sił aedirńskich lojalistów i rebeliantów. Wojska Kaedwen, wspierane przez nilfgaardzką “ekspedycję powołaną do zwiększenia stabilizacji w Dolinie Pontaru” oraz Temerczyków wycofały się do pobliskiego fortu, ponosząc spore straty.
Aedirńczycy wykonali pierwszą część swojego zadania, pokonując najpierw wojska generała Vanderhalla pod Tielem, a następnie pokonując ponownie te same wojska wzmocnione posiłkami pułkownika van Dijka pod Świątnikami. Zwycięstwo sprzymierzonych sił chłopstwa, Scoia'tael i szlachty Aedirnskiej, wydawało się być pewne, a los zamkniętych w forcie sił kaedweńskich przypieczętowany.
W obozie Kaedwen sytuacja była ciężka, ale jeszcze nie dramatyczna. Dzięki temu, że przez długi czas przed bitwą kontrolowali fort, udało im się zgromadzić dość pokaźne zapasy, co eliminowało konieczność ich pozyskiwania w okolicy. Istniał jednak inny, bardzo poważny problem - niejasna była kwestia przywództwa.
Dowódca bowiem sił kaedweńskich na obszarze, pułkownik van Dijk, został obalony w wyniku puczu wojskowego w dzień przed bitwą. Uszedł do obozu Aedirn, gdzie rozpoznano go jako zbrodniarza wojennego - to na jego rozkaz wymordowano okolicznych chłopów świętujących Lammas. Osądzono go bardzo szybko, nawet jak na wojsko, a wyrok śmierci przez poderżnięcie gardła wykonano natychmiast na oczach całego obozu.
Najwyższym rangą oficerem kaedweńskim po zmarłym pułkowniku był setnik Vandergrift, bratanek słynnego generała spod Vergen. Nie miał jednak zbyt dużego poparcia, był bowiem człowiekiem na wskroś podobnym do swojego bezwzględnego stryja. Innym kandydatem był oberszter Vor Aep Bleiddhu, który miał inny problem - był Nilfgaardczykiem. Jednakże wkrótce miało się okazać, że puczyści mają swojego człowieka, który będzie akuratnie pasował na swoje nowe stanowisko…
Dragomir z Hagge, dowódca sił Aedirn na obszarze, podjął decyzję o marszu na odsiecz oblężonemu Vergen, stolicy regionu. Uznał, że pokonane niedobitki Henseltowego żołdactwa nie stanowią już żadnej istotnej siły, zatem marnowanie czasu na szturmowanie fortyfikacji, za jakimi się schronili, jest zbyteczne. Przeciw tej decyzji był rycerz Witold la Valette, który popierał księcia Stennisa, Szlachcic uważał, że ignorowanie nawet skromnych sił nieprzyjaciela może być poważnym błędem operacyjnym.
W obozie Aedirnskim panował kruchy sojusz zwolenników Saskii oraz wiernych księciowi Stennisowi. Działania obu stronnictw były skuteczne przeciw siłom Kaedwen i Nilfgaardu, jednak podstępne działania spiskowców obróciły te skuteczność w broń obosieczną. Zorganizowany przez lojalistów pucz okazał się precyzyjnie zaplanowaną operacją. Dragomir pod sztyletem słuchał zarzutów, jednak komandosi z jego oddziału wyciągnęli go powodując secesję w obozie Aedirnskim. Dragomir wymaszerował z obozu wraz z lojalnymi mu siłami. Następnie dzięki trudnym zabiegom dyplomatycznym udało się ustanowić kruchy pakt mający na celu wyeliminowanie najeźdźcy.
Bitwa była zacięta i oba stronnictwa ofiarnie wysyłały swoich żołnierzy w bój, jednak to siły Aedirn szybko pokazały swoją wyższość. W finałowym etapie bitwy zepchnęli armię kaedweńskie pod ścianę fortu, gdy zdarzyło się coś nieoczekiwanego.
Kruchy aedirnski sojusz pękł i dotychczas zjednoczone siły rzuciły się sobie do gardeł. Bratobójcza walka przerodziłą się w rzeź, którą wykorzystało dotychczas przegrywające wojsko Kaedwen, chowając się w bezpiecznym forcie i ściągając rannych z pola. Walki trwały długo, kończąc starcie patowym krwawym remisem.
Natomiast dotychczas sprzymierzeni, bardziej z konieczności aniżeli z sympatii do Henselta, Temerczycy opuścili pospiesznie obóz - karta kaedweńska, na jaką stawiali do tej pory, okazała się być słabsza, niż tego oczekiwali. Ich kraj był wewnętrznie podzielony i istniało ryzyko, że ościenne królestwa zechcą na tym skorzystać - a w obecnej sytuacji dalsze wspieranie Kaedwen stało się bezcelowe, jako że Henselt popadł w nieliche kłopoty w Dolinie Pontaru, a wielu oficerów jego armii przestało wspierać politykę króla
Witold la Valette oraz Dragomir z Hagge wycofali swoje siły w przeciwnych kierunkach, żeby się zregenerować zostawiając tylko skromne siły by osłaniać odwrót armii.
Wojska Kaedwen wiedząc, że nie mogą bezpiecznie opuścić fortu, leczyły rany i starały się lepiej ufortyfikować pozycje obronne.
Rozkład sił spowodował, że region ponownie rozdzielała niewidzialna Granica.
Czas akcji: między Aktem I a Granicą I
Shilard Fitz-Oesterlen, ambasador Nilfgaardu słynący z zamiłowania do skomplikowanych słów, z coraz większą niecierpliwością wyczekiwał na wieści z frontu. Pod Vergen sytuacja od wielu dni się nie zmieniała. Magiczna mgła nadal była dla kaedweńskich wojsk nie do przebycia.
Gdyby mógł sobie pozwolić na chwilę szczerości, to powiedziałby Henseltowi, że zwycięstwo Kaedwen w wojnie o Dolinę Pontaru pokrywa się z nilfgaardzką racją stanu. Jednakże, jak sam uważa, szczery dyplomata jest jak sucha woda albo drewniane żelazo. Poza tym, Nordlingowie, nawet królowie, to tylko pionki na wielkiej szachownicy Białego Płomienia Tańczącego na Kurchanach Wrogów, Jego Wysokości cesarza Emhyra.
W końcu jednak do obozu króla Henselta dotarły wieści na temat bitwy, która rozegrała się na przedpolach Tielu. O porażce Kaedweńczyków generała Vanderhalla. Nie ominęły one ambasadora.
- Wygląda więc na to, że sytuacja uległa pewnym… komplikacjom. - Renuald aep Matsen, dowódca Nilfgaardczyków wysłanych do Loc Muinne, słuchał cierpliwie wywodu Fitz-Oesterlena. - Jeżeli Aedirnczycy pod wodzą Saskii i owego nowego bohatera ludu, kapitana Dragomira, zdołają utrzymać pasmo swych wiktorii, to nasza delegacja może mieć trudności z uzasadnieniem naszej, nazwijmy to, prokaedweńskiej aktywności naszego Korpusu Stabilizacyjnego. Świat nie powinien uważać, że wspieramy Henselta, tylko że zależy nam na pokoju w tym regionie. Panie aep Matsen – ambasador odwrócił się od map w stronę dowódcy – proszę przygotować wolne oddziały i skierować je na potencjalną trasę odwrotu Korpusu Lejtnanta Caffrana Vyrdena aep Emhyra. Żywię nadzieję, że wciąż żyje. Jeżeli nie, proszę przekazać dowodzenie wybranemu przez pana oficerowi. Dopóki jeszcze walczymy z bandytami i elfimi partyzantami, a nie uznawanym przez inne królestwa wojskiem Aedirn, powinniśmy wspierać wysiłki Henselta. Aktualnie stanowi to nasz priorytet. To wszystko.
Renuald aep Matsen nie należał do tych, którym trzeba było powtarzać dwa razy. Skinął głową i wyszedł z namiotu, natychmiast wykonując polecenia Shilarda.
Shilard Fitz-Oesteren jeszcze długo snuł w głowie plany, popijając przy tym Est Est. ‘Mrok zbiera się nad głowami Nordlingów. Doskonale.’
Czas akcji: między Aktem I a Granicą I
Obóz króla Henselta stał się pełnym wyobrażeniem tego, jak w oczach innych mieszkańców Północy wygląda obóz kaedweńskiej armii: ledwie stojący na nogach wartownicy pilnowali bram, pijackie wrzaski było słychać w każdym namiocie, a nad całym tym krajobrazem górował charakterystyczny odór: potu, brudu i wódki.
Morale żołnierzy słabło, musieli się czymś zająć. Cała wyprawa ugrzęzła w miejscu, i to zaraz po przekroczeniu Pontaru. Ale najgorsza była tajemnicza mgła rozpościerająca się na przedpolach krasnoludzkiej twierdzy Vergen.
Mgła pełna upiorów.
- Mój panie, to prawda, że wiedźmin Geralt dał radę przejść przez mgłę do Vergen i wrócić, jednakże wyposażyłem go w amulet ochronny, którego magiczny potencjał powoduje lokalne zakłócenia projekcji astralnej, w efekcie czego…
- Daruj sobie wykłady o tych magicznych bzdetach, Detmold. – król Henselt przerwał swojemu nadwornemu czarodziejowi, waląc pięścią w stół. - Chcę tylko wiedzieć, czy możesz zrobić więcej takich amuletów. Armia nie może czekać w nieskończoność, a musimy zdążyć przed Loc Muinne.
Detmold wziął głęboki oddech. Henselt bardzo nie lubił, gdy plany nie szły po jego myśli.
Przykro mi, panie. Obawiam się, że musimy polegać na naszym wiedźminie–królobójcy.
- Wasza wysokość! – ledwie dyszący żołnierz przybiegł przed namiot królewski. – Przynoszę ważne informacje! Dotyczą generała Vanderhalla i jego marszu na Tiel.
Henselt pogładził krzaczastą brodę. Jego mina wskazywała na to, że liczył na dobre wieści. Skinął na gońca przyzwalającym gestem.
- Miłościwy panie, generał Vanderhall przed dwoma dniami poległ w bitwie z chłopskimi rebeliantami. Ponoć wspierały ich resztki aedirnskiej szlachty i Wiewiórki, a nawet piraci ze Skellige. Ocalałe oddziały wycofują się w naszym kierunku, ale ciężko będzie im przebić się przez mgłę.
Henselt nie słyszał już ostatnich słów posłańca. Z wielkim trudem opanował gniew, by nie zabić na miejscu zdyszanego żołnierza.
- Nie pozwolę, by banda poszarpanych wieśniaków i długouchów wystawiała całe Kaedwen na pośmiewisko! Detmold! – król wrzasnął na maga. – Natychmiast wyślij wiadomość do pułkownika van Dijka. Nie obchodzi mnie ta chędożona mgła, jak trzeba, to macie ją obejść!
- Tak jest, Wasza Wysokość! - pośpiesznie odpowiedział czarodziej.
Kaedweński monarcha zatrzymał się na moment. Po chwili zastanowienia rzekł:
- Za niedobitkami naszych pewnie ruszył pościg Aedirnczyków. Niech van Dijk i jego ludzie będą gotowi na bitwę. Musi mu wystarczyć tylu ludzi, ilu ma. Żołnierze będą mi potrzebni do szturmu na Vergen. A teraz wszyscy wyjść.
„Miałem rację” – pomyślał Henselt. „ Ten kraj żyje, i jest jak stary, ranny niedźwiedź - wciąż śmiertelnie niebezpieczny. To będzie dobra wojna.”
Czas akcji: chwilę po Akcie II
Pierwsza bitwa pod Świątnikami z roku 1271 post Resurectionem, a w zasadzie szereg czterech następujących krótko po sobie batalii, nie była podobna do boju na przedpolach Tielu, która miała miejsce kilka dni wcześniej. Pod wspomnianym siołem o wdzięcznej nazwie Świątniki, pochodzącej od bogobojnych mieszkańców, doszło bowiem do starcia dwóch wyrównanych armii, a nie do jednostronnego pogromu. Wyniku nie sposób było z góry przewidzieć.
Naprzeciw siebie stanęły siły nieco egzotycznego ze współczesnego punktu widzenia przymierza Kaedwen, Temerii i Cesarstwa Nilfgaardu oraz jeszcze bardziej przedziwnego sojuszu Aedirn, w skład którego wchodziły zarówno niedobitki aedirnskiego wojska, jak i zbuntowane chłopstwo i nieludzie leśni, tj. Wiewiórcy vel Scoia'tael, którzy dotąd stronić zwykli od swad międzyludzkich. Gdy doszło do zwarcia, siły to jednej, to drugiej strony zdobywały przewagę, by zaraz ją utracić. Po dwu godzinach ciężkiej nawałnicy mieczy wiktoria Aedirn widoczna była coraz wyraźniej. Historycy do dzisiaj spierają się, co przeważyło, wymieniając: primo, upór i determinację broniących kraju Aedirnczyków; secundo, zbyt ciężkie opancerzenie Kaedweńczyków i Nilfgaardczyków, którzy walcząc w słońcu szybko wigor tracić poczęli; tertio, brak jednolitego dowództwa po stronie kaedweńskiej. Jednakże ich klęska nie dopełniła się, albowiem sporej części pokonanych udało się ujść z życiem z pola bitwy, między innymi wycofując się do zajętego wcześniej fortu.
Dlaczego victoria w pierwszej bitwie pod Świątnikami nie została należycie wykorzystana przez Aedirnczyków? Z jednej z niewielu relacji, spisanej przez kaedweńskiego centurio Rodericha Ehrmantrauta, wynika, że…
Baldwin Adovardo, Historiae Turbulenta Vallis Fluminis Pontaris
***
- Tego pod dywan już nie zamieciemy - skomentował niezwykle spokojnie panujący wokół chaos setnik Roderich Ehrmantraut. Te same słowa zostały ponoć wypowiedziane przez legendarnego króla Ćwieczka, gdy nie zdążył do ustępu.
Rzeczywiście, porażka w bitwie stała się niezaprzeczalnym faktem. Jego formację, Pancernych z Ard Carraigh, zmiażdżyła stalowa pięść Witolda la Valette i jego rycerzy - nowy narybek księcia Stennisa. Żołnierze rozpierzchli się w nieładzie we wszystkie strony pod koniec starcia. Setnik nie mógł doliczyć się swoich towarzyszy. Nigdzie też nie widział Bartha Vandergrifta, bratanka słynnego kaedweńskiego generała, który formalnie był najwyższy rangą po śmierci pułkownika Ruderyka van Dijka poprzedniej nocy. Oprócz tego zniknęli niemal wszyscy Nilfgaardczycy i cała ekspedycja temerska.
Wokół panowała panika i zamieszanie. Dopiero gdy kilku oficerów zaczęło wykrzykiwać rozkazy, a także swoje opinie na temat tego, co sądzą o matkach co bardziej przerażonych żołnierzy, sytuacja zaczęła się uspokajać. Wśród wydających komendy rozpoznał Manfreda z Ard Carraigh. Szanował go jako weterana wojennego, znali się dość dobrze, wszak pochodzili ze stolicy. Mimo to nie było między nimi przesadnej poufałości. Dotąd nie myślał o nim jako o dowódcy, a jednak ewidentnie udało mu się skupić wokół siebie wielu ocalałych i opanować ich ponure nastroje. Sam Ehrmantraut niedawno poniósł osobistą, dotkliwą klęskę, a po porażce w bitwie przed kilkunastoma minutami jego zapał do dowodzenia kimkolwiek gwałtownie opadł. Ucieszył go zatem widok doświadczonego wojownika, który potrafił wziąć sprawy w swoje ręce.
“Gdybym tylko powyrzynał te przeklęte długouchy, kiedy miałem ku temu okazję” - Ehrmantraut sięgnął myślami po wspomnienia sprzed kilku dni. Nadal nie potrafił tego odżałować ani sobie wybaczyć. Dowodził wtedy garnizonem fortu, w którym się teraz schronili. Zaprzepaścił wówczas niepowtarzalną szansę do wyłapania elfów z komanda Eikeblader. Takie niewykorzystane okazje lubią się mścić. Na zemstę nie trzeba było długo czekać. Eikeblader niewątpliwie dołożyło swoją cegiełkę, a raczej cegłę, do porażki w bitwie. Widok tańczących ostrzy Scoia’tael, wyskakujących znikąd i podrzynających gardła medykom na tyłach, będzie towarzyszył mu do końca życia. “Czyli jeszcze kilka chwil” - stwierdził ponuro w myślach.
Tak się jednak nie stało. Zwycięscy Aedirnczycy nie przystąpili do szturmowania fortu, dając czas na wytchnienie pokonanym. Oficerski umysł Ehrmantrauta nie był w stanie zrozumieć, dlaczego on i reszta niedobitków nadal dycha, chociaż wystarczyło zadać ostatni cios dogorywającemu przeciwnikowi. Może uznali, że resztki sił Kaedwen nie stanowią już zagrożenia? A może wręcz przeciwnie, niedoszacowali własnego potencjału? Dlaczego pułkownik Dragomir, który dotąd bezlitośnie wykorzystywał taktyczne błędy Kaedweńczyków, tym razem sam podjął błędną decyzję? Setnik rozważał te zagadnienia dość krótko, bowiem chwilę później przez głowę przemknęła mu zupełnie inna, zgoła radosna myśl. “Niewykorzystane okazje lubią się mścić” - pomyślał, uśmiechając się łagodnie.
- A pies was chędożył, gównoście zrozumieli! Na szczęście ja tu jestem od rozumienia, a wam rozkazów słuchać! - grzmiał do żołnierzy Manfred - Słuchajcie mnie wszyscy. Zostaliśmy sami. Od tej chwili dyscyplina to nasza jedyna i ostatnia szansa na wyjście z tego cało. Kto samopas się rzuci do ucieczki, ten trup, a i reszta będzie miała ciężej. Teraz pojmujecie?
Żołnierze stali w osłupieniu, lecz już chwilę później zakrzyknęli jak jeden mąż “Tak jest!”.
“Może jeszcze nie wszystko stracone?”
Roderich Ehrmantraut podniósł się żwawo i ruszył w stronę Manfreda z Ard Carraigh. Mieli sporo do zrobienia, mimo znajdowania się na granicy możliwości.
created with
Best HTML editor .